Przejdź do głównej zawartości

Z gospodarstwa rolnego na pole golfowe

Dariusz Prochotta awansował z pracownika sezonowego na zastępcę pielęgniarza trawników.

Martina Propson-Hauck, 18.10.2019
Dariusz Prochotta dba o pole golfowe w Kronbergu.
Dariusz Prochotta dba o pole golfowe w Kronbergu. © Michael Schick

Dla Dariusza Prochotty ciągłe opady deszczu nie oznaczają złej pogody. Ze stoickim spokojem, ubrany w wodoodporną odzież roboczą i mocne obuwie, stawia czoła wilgoci i wbija profilowany szpadel w ziemię, aby sprawdzić, czy po gorącym i suchym lecie opady deszczu są już teraz wystarczające dla świeżo zasianej trawy. Wózkiem golfowym podjeżdża pod tor, żeby przenieść wraz z otworem chorągiewkę, tak aby gracze nie wydeptywali nieładnych ścieżek na soczyście zielonym dywanie trawy, przyciętym dokładnie na wysokość 4,5 mm. Delikatna jak aksamit zieleń aż kusi, żeby zdjąć buty. Jego przełożony, główny greenkeeper Jörg Vowinckel-Ewald, klęka i pochylając twarz aż do krawędzi trawnika sprawdza, czy świeżo zasiane nasiona kiełkują. Pielęgnacja trawy na polu golfowym wymaga nie lada umiejętności. Każdy greenkeeper potrzebuje wielu lat doświadczenia, zanim będzie wiedział, jakich nasion w którym miejscu pola użyć, aby szybko mogły powstać tory.  Zieleń powinna być soczysta i jednocześnie odpowiednio wytrzymała. Kierunek, położenie słońca, cień rzucany przez drzewa w przestronnym parku - wszystko należy dokładnie rozważyć.

Jego rodzice nie mierzą trawy w milimetrach.

W rodzinnym miasteczku Dariusza Prochotty, małej polskiej wsi niedaleko Opola, nikt nie mierzy trawy w milimetrach. Jego rodzice sami teraz zarządzają tam swoim małym gospodarstwem. Syn Dariusz przyjeżdża tylko trzy do czterech razy w roku, na uroczystości rodzinne - i oczywiście do pomocy podczas żniw. Winien to jest rodzicom, szczególnie odkąd jego brat również przeprowadził się do Niemiec w celu podjęcia pracy. Ale 39-letni ojciec rodziny już od dawna nie utożsamia domu z wioską w Polsce. Dom jest tam, gdzie mieszka obecnie z żoną i trójką dzieci, w przestronnym mieszkaniu w pięknej frankfurckiej dzielnicy Westend. Dom oznacza również pracę w miasteczku Kronberg w światowym Klubie Golfowym, którego 18 torów przebiega częściowo przez środek parku pałacowego, co sprawia, że klub uważany jest za jeden z najpiękniejszych w Niemczech. Pracuje tam, gdzie przedsiębiorcy i ludzie sukcesu z regionu Renu i Menu oraz z całego świata jednym uderzeniem kija posyłają małe białe piłeczki na fairwaye.

Na początku były dalekie dojazdy do pracy

Mechanik samochodowy z wykształcenia rozpoczął swoją działalność w Niemczech wiele lat temu. Na początku oznaczało to dalekie dojazdy do miejsca pracy, najpierw przy obróbce metali w Heidelbergu, gdzie pracował tylko na nocną zmianę, a następnie jako pracownik sezonowy we Frankfurckim Klubie Golfowym. Co drugi weekend wracał do Polski, 850 km samochodem. „Moja żona miała dobrą pracę, nie chciała z niej rezygnować”, mówi.  Ale ich wujowie i ciotki mieszkali już w Dortmundzie, więc para przeniosła się tam, kiedy Prochotta przekonał wreszcie swoją żonę, by przyjechała z nim do Niemiec. Jego brat pracował już w tutejszym miasteczku Kronberg, ponieważ przez wiele lat klub zatrudniał latem do pracy przy zieleni wyłącznie pracowników sezonowych z Polski.

Nie tylko brytyjska pogoda: pałac w Kronbergu został zbudowany przez niemiecką cesarzową Wiktorię, córkę królowej Wiktorii.
Nie tylko brytyjska pogoda: pałac w Kronbergu został zbudowany przez niemiecką cesarzową Wiktorię, córkę królowej Wiktorii. © Michael Schick

Tak więc w czerwcu 2005 roku Prochotta również rozpoczął pracę w Kronbergu: koszenie trawnika, podlewanie zieleni, zbieranie liści i wszelkie prace pomocnicze. Ale już rok później klub zmienił strategię i zatrudnił część pracowników sezonowych na stałe. „Już i tak potrzeba całego sezonu, zanim w ogóle zakończysz szkolenie”, mówi Prochotta, który w międzyczasie awansował w anglojęzycznym świecie golfa na stanowisko asystenta głównego greenkeepera. Jest teraz drugą w hierarchii osobą na polu golfowym i kieruje innymi. W zimie naprawia maszyny i wycina gałęzie z potencjalnej trajektorii lotu piłek golfowych. Jesienią prawie 500 metrów sześciennych liści opada na 18 torów zielonego pola o powierzchni 250.000 metrów kwadratowych.

Na malowniczym tle wybudowanego w stylu tudorskim pałacu Friedrichshof, w którym od 65 lat mieści się znany hotel, troje dzieci uderza kijem w swoje piłeczki. Trwa turniej dla młodzieży, greenkeeperzy przygotowali tory i trawniki. Cesarzowa Wiktoria, która na cześć swego zmarłego męża nazywała siebie cesarzową Fryderykiem, kazała w 1889 roku wybudować w Kronbergu pałac jako rezydencję wdowy. Córka słynnej królowej Anglii, Wiktorii, zasadziła w parku pałacowym szlachetne krzewy i cenne egzotyczne drzewa. Jej brytyjscy goście już w 1914 roku grali w golfa w parku, na terenie którego częściowo położone jest dzisiejsze pole golfowe.

Jako pomocnik przy żniwach w starej ojczyźnie

Mężczyzna w ubraniu roboczym z nadrukiem „greenkeeper” na zielonej bluzie sam ani razu nie zamachnął się kijem golfowym. Ani jego dzieci. Swojego już dorosłego najstarszego syna zabierał od czasu do czasu do pracy. „Obydwaj chłopcy grają w piłkę nożną, a dziewczynka chodzi na gimnastykę i uprawia cheerleading”, mówi ojciec. Uczęszczają do szkoły we Frankfurcie, najmłodsza uczy się raz w tygodniu języka polskiego w parafii kościelnej, aby potrafiła również pisać w tym języku, a nie tylko rozmawiać - mówi Prochotta. Za małą wioską swojego dzieciństwa, za gospodarstwem nie tęskni. „Każdego lata jadę na dwa tygodnie do domu na żniwa, ale potem zawsze chcę szybko wracać.” Coś w rodzaju pracy sezonowej w Polsce, można by było powiedzieć. Domem jest teraz dla niego duże miasto Frankfurt z całą gamą możliwości i pole golfowe w Kronbergu.

You would like to receive regular information about Germany?
Subscribe here: