Przejdź do głównej zawartości

„Z wrażliwością reagować na konflikty”

Jakie skutki I wojny światowej odczuwalne są do dziś – politolog Herfried Münkler wyciąga wnioski z błędów popełnionych w przeszłości.

09.10.2018
Politolog Herfried Münkler
Politolog Herfried Münkler © dpa

Profesor Herfried Münkler wykłada na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie i jest jednym z najbardziej renomowanych niemieckich politologów i historyków idei. W 2013 ukazało się całościowe opracowanie I wojny światowej jego autorstwa – „Wielka Wojna: świat w latach 1914 do 1918”.

Panie profesorze, jakie skutki I wojny światowej odczuwalne są do dziś?
W zbiorowej pamięci Niemców I wojna światowa wiąże się głównie z konfrontacją z Francją. Jest to związane z wojną pozycyjną na froncie zachodnim, z prowadzonymi tam bitwami materiałowymi, jak również z odbieranym w Niemczech jako upokarzający Wersalskim traktatem pokojowym. To jest odrębna ścieżka historii, która poprzez wojny rewizyjne Hitlera w czasie II wojny światowej doprowadziła do niemiecko-francuskiego pojednania między de Gaulle´em i Adenauerem w Reims oraz między Mitterandem i Kohlem w Verdun.

To jest zakończony historycznie rozdział, w którym wojna jest tylko odległym wspomnieniem, służącym Unii Europejskiej, a w każdym razie jej osi Paryż-Berlin, jako legitymujący narratyw. Groza przeszłości jest utrzymywana w pamięci, aby wzmocnić uzyskany w międzyczasie porządek.  

Czy aktualnie toczą się konflikty, które mają swoje źródła w sytuacji wyjściowej po zakończeniu wojny?
W Europie Południowo-Wschodniej, częściach Europy Wschodniej i na Bliskim Wschodzie toczą się konflikty, których podłoże w szerokim rozumieniu jest związane z zakończeniem I wojny światowej. Monarchia Naddunajska, carskie Imperium Rosyjskie i Imperium Osmańskie stanowiły do 1917/1918 trzy wielonarodościowe, wielowyznaniowe i wielojęzyczne imperia, które sprawiły, że różnice narodowe, religijne i językowe nie przekształciły się w polityczne linie graniczne, a znalazły swoje ujście w deklaracjach przyjaźni lub wrogości.

W latach 1919 – 1938, u początków polityki rewizjonistycznej Hitlera, toczyło się tam kilka konfliktów: Polska przeciwko Rosji Radzieckiej o Galicję, Węgry przeciwko Rumunii o Siedmiogród, Grecja przeciwko Turcji o obszar wokół Smyrny. Tym wojnom towarzyszyły wypędzenia i przesiedlenia. Jugosławia i utworzony w 1922 Związek Radziecki nawiązały do tradycji odpolitycznienia etnicznych i religijnych przeciwieństw. Kiedy doszło do ich rozpadu, procesowi towarzyszyły w latach 90-tych wojny na Bałkanach i Kaukazie.

Wojny te udało się zakończyć. Ale ogniska konfliktów nadal się tlą. Są jak lonty beczek prochu, które łatwo mogą się zapalić. Również konflikt izraelsko-palestyński miał swój początek w czasie I wojny światowej.

W roku 1914 w ośrodkach władzy politycznej konflikt na skraju Europy był bagatelizowany, a jego polityczna siła eskalacji była lekceważona.
Politolog Herfried Münkler na temat I wojny światowej.

Jakie wnioski można wyciągnąć z doświadczeń I wojny światowej pod kątem rozwiązania kryzysów w Europie i poza jej granicami?
Wiele spraw, o których sądzimy, że politycznie nie mają żadnego znaczenia, w innych szerokościach geograficznych pozostaje nadal kontrowersyjnych. Mogliśmy to obserwować podczas jugosłowiańskich wojen prowadzących do rozpadu państwa. Ale szybko to „zatraciliśmy”, ponieważ nasz światopogląd był tym zbyt poirytowany. Odwracanie wzroku nie zmienia jednak konstelacji..

W pewnym sensie ten problem pojawił się również latem 1914. W ośrodkach władzy politycznej konflikt na skraju Europy był bagatelizowany, a jego polityczna siła eskalacji była lekceważona. Nigdy nie należy lekceważyć znaczenia obszarów peryferyjnych dla centrum. To pierwszy wniosek pod kątem traktowania aktualnych kryzysów.

Konflikty o podłożu etnicznym i religijnym, tak brzmi drugi wniosek, nadal się tlą. Rozwijają się one w ukryciu, aż systematyczne prowokowanie spowoduje ich eskalację. Potrzebne są zatem bardziej czułe systemy wczesnego ostrzegania niż w przypadku konfliktów o podłożu czysto politycznym. Należy także pamiętać, że takie wojny tlą się dalej, nawet po ich oficjalnym zakończeniu. Często zawierają one jeszcze w sobie czynnik społeczny. Przemoc traktowana jest wówczas jako instrument polityki w procesie redystrybucji zasobów i szans zatrudnienia. Kto chce osiągnąć stabilny pokój, zdany jest na oferowanie finansowych bodźców w zamian za niestosowanie przemocy: poprzez redystrybucję w kraju lub dotacje z zewnątrz.

Kiedy tylko zaczyna być mowa o resentymentach, kultura pamięci ma charakter prowojenny, ponieważ przypomina o otwartych jeszcze rachunkach historycznych.
Politolog Herfried Münkler na temat I wojny światowej.

Jak ważna jest ogólnoeuropejska kultura pamięci?
Kultura pamięci w zakresie zniszczeń wojennych ma sens wówczas, kiedy generalnie rzecz biorąc wszyscy stracili: synów i ojców, wartości materialne, szanse na życie. Tak jest w przypadku wojny między Niemcami a Francją, gdzie chodziło o interesy, władzę i wpływy. Tutaj bilans kosztów i korzyści przemawia przeciwko wojnie, w wyniku czego kulturę pamięci cechuje awersja do wojny.

Sprawa ma się jednak zupełnie inaczej, kiedy tylko zaczyna być mowa o resentymentach, uczuciach zemsty, potrzebie rewanżu, wartościach i prawdach bezwzględnych, takich jak religia. Tutaj kultura pamięci ma charakter prowojenny, ponieważ przypomina o kilku otwartych jeszcze rachunkach historycznych.

Wojny, jak te, które prowadzili ze sobą Niemcy i Francuzi, należą już do przeszłości. Lecz nie dotyczy to „nowych wojen”, na których aktorzy przemocy często dobrze zarabiają. Takie wojny prowadzone są na obszarach peryferyjnych stref dobrobytu. Mogą one jednak rozprzestrzeniać się w kierunku centrów; dlatego nie jesteśmy przed nimi zabezpieczeni.

Kultura pamięci jest ważna i pomocna, o ile prowadzi do tego, że takich niebezpieczeństw nie będziemy tracić z oczu.

Rozmawiała: Tanja Zech

© www.deutschland.de